Osoba mówiąca w wierszu nie zna roli, którą ma odegrać, lecz wie, że nie może jej w żaden sposób zmienić („rola(…)jest moja, niewymienna”). Czuje się częścią jakiejś nieznanej sztuki (kolejny kontrast między poglądami egzystencjalnymi a przemyśleniami podmiotu lirycznego; wg egzystencjalistów nie ma żadnego konkretnego, z góry ustalonego planu, żadnej „sztuki”), marionetką na scenie teatru świata. Jest całkowicie świadoma, że nie może niczego „przećwiczyć” czy po prostu „przygotować się” do życia (fakt ten zaznaczony jest również w tytule utworu – jest to „życie na poczekaniu”, w którym nie ma miejsca na uprzednie próby).
Właśnie ta bolesna świadomość staje się przyczyną sprawczą dla uzewnętrznienia własnych emocji (nazywane są one wprost, np.: „obrzydzenie”, „upokorzenie” – jest to przykład liryki bezpośredniej). Podmiotowi lirycznemu doskwiera fakt, iż świat pozbawiony jest pewnych ram. Brak dyscypliny, niekonsekwencja i nieprzewidywalność są dla niego nieznośne, dlatego też podejmuje próbę (być może kolejną, stąd ta „chrypka”?) wprowadzenia choćby częściowego ładu do swoich myśli. Pragnąc lepiej zrozumieć i zaakceptować rzeczywistość, systematyzuje swoje refleksje.
Utwór ma formę monologu. W pierwszej jego części stykamy się z falą bezlitosnej krytyki niemal każdego aspektu życia podmiotu lirycznego(„na poczekaniu”, „bez próby”, „bez namysłu”). Zaznacza on, że źle znosi „narzucone mu tempo akcji” i fakt, że nie jest świadomy dalszego rozwoju wydarzeń („o czym jest sztuka, / zgadywać muszę wprost na scenie”).
W obliczu powyższych stwierdzeń, znamiennym wydaje się fakt, że podmiot liryczny określa życie mianem „zaszczytu”. Tym samym daje do zrozumienia, że, pomimo wszystkich jego niedoskonałości, życie nadal jest czymś niezwykle cennym, stanowi pewnego rodzaju dar.
W dalszej części rozważań osoba mówiąca kontynuuje „politykę” krytyki, nie szczędząc gorzkich słów nie tylko okolicznościom, ale także i sobie. Określa się mianem „kiepsko przygotowanej”, wytyka własne niedoskonałości(„potykam się co krok o nieznajomość rzeczy”). Napiętnowuje swój sposób bycia(„mój sposób bycia zatrąca zaściankiem”), a własne instynkty nazywa „amatorszczyzną”. Nie znajduje też żadnego usprawiedliwienia dla powyższych skaz. Trema „tym bardziej ją upokarza”, zaś okoliczności łagodzące „odczuwa jako okrutne”. Powyższy wywód, pełen pretensji i rozgoryczenia, o zdecydowanie pesymistycznej wymowie, podsumowany jest stwierdzeniem, iż jednym z „żałosnych skutków tej nagłości” jest „charakter jak płaszcz w biegu dopinany”. Porównanie to jednoznacznie sugeruje jego braki, niedociągnięcia i bylejakość.
W kolejnej partii utworu pojawia się błagalne wołanie, by „choć jedną środę przećwiczyć zawczasu, / albo choć jeden czwartek raz jeszcze powtórzyć!”. Kobieta od samego początku jest świadoma, że prośby te są niemożliwe do spełnienia, a jej nadzieje płonne. Następnie, równie rozpaczliwie, pyta „Czy to w porządku”. Zaznacza jednocześnie, że czyni to z „chrypką w głosie”, jako że pozbawiona jest nawet prawa, by „odchrząknąć za kulisami”.
W ostatniej strofie dzieła dochodzi do całkowitego odarcia podmiotu lirycznego za złudzeń („Złudna jest myśl, że to tylko pobieżny egzamin / składany w prowizorycznym pomieszczeniu. Nie.”). Wszystkie przesłanki (m.in. solidność dekoracji, precyzja rekwizytów, czy też „pozapalane(…)mgławice”) świadczą o tym, że nie będzie możliwości powtórzenia tego, co nieudane ani wprowadzenia żadnych udoskonaleń („to premiera”). Osoba mówiąca w wierszu „nie ma wątpliwości”, że w każdej chwili musi żyć jak najlepiej, najdoskonalej, gdyż już nigdy nie będzie dane jej przeżyć po raz drugi ani sekundy.
Zdanie „I cokolwiek uczynię, zamieni się na zawsze w to, co uczyniłam” stanowi doskonałą puentę utworu, zawiera w sobie całą jego esencję. Podmiot liryczny zdaje sobie sprawę ze swego położenia i wie, że „gra”, której jest częścią, nieuchronnie zamieni się w prawdę. Jest świadomy, że w realnym świecie nie występują żadne próby, a wszystko dzieje się poza jakimkolwiek rozkładem czy planem, Fakt ten stanowi istotną różnicę między prawdziwym życiem a teatralną rzeczywistością, w której każde, nawet błahe, wydarzenie poprzedzone jest serią długotrwałych, morderczych przygotowań.
Charakterystyczną cechą języka „Życia na poczekaniu” jest jego prostota. Przekaz jest jasny, a wymyślne słownictwo nie stanowi bariery na drodze do właściwej interpretacji. Dobór niezawiłych słów może być również dowodem na poparcie wcześniej postawionej tezy, według której osoba mówiąca w wierszu stara się w pewnien sposób uporządkować chaos swoich myśli. Prosty język z pewnością ułatwia jej to zadanie.
Liczba środków stylistycznych jest stosunkowo niewielka. Tytuł utworu pokrywa się z jego pierwszym wersem (tzw. „incipitem”). W pierwszej cząstce tworzącej dzieło zauważalny jest pewien paralelizm składniowy oraz zabieg stopniowego „zawężania” występujących rzeczowników (od „życia”, przez „przedstawienie” i „ciało”, na „głowie” skończywszy). W tekście doszukać się można eplis („życie na poczekaniu”, „przedstawinie bez próby”, etc.) czy przerzutni(„Złudna jest myśl, że to tylko pobieżny egzamin / składany w prowizorycznym pomieszczeniu.). W dziele Szymborskiej pojawiają się również wykrzyknienia („(…)choć jeden czwartek raz jeszcze powtórzyć!”) i pytania retoryczne(„Czy to w porządku – pytam”), które dodatkowo akcentują duży ładunek emocji, podkreślają „desperację” podmiotu lirycznego. W utworze występuje także synekdocha (wnioskujemy, że podmiot liryczny, chciałby „przećwiczyć zawczasu” każdy dzień swojego życia, nie tylko określoną „środę”, „czwartek” czy „piątek”). Pojawiają się tu również epitety nacechowane emocjonalnie („okrutne”(okoliczności łagodzące), „pobieżny”(egzamin)), których zadaniem jest wzmocnienie siły przekazu prezentowanych treści. Przymiotnik „okrutny” zdaje się wyrażać opinię podmiotu lirycznego o samej naturze egzystencji (i wszystkich przymusach z nią związanych), a „pobieżny” może odzwierciedlać niedociągnięcia życia, spowodowane jego zawrotnym tempem.
Warto również zwrócić uwagę na bezosobowe formy czasowników (np.: „nie dano”), które sprawiają, że nie ma konieczności nazywania „Wielkiego Reżysera”. Autorka celowo nie precyzuje czy jest to Bóg, czy choćby Fortuna.
Charakterystyczną cechą całości utworu jest także konsekwencja, z jaką stosowana jest metaforyka związana z toposem „Theatrum mundi”(tj.: „ciało bez przymiarki”, „piątek(…)z nieznanym scenariuszem”, etc.).
Budowa wiersza jest kolejnym aspektem, w którym dostrzec można swoisty „kult prostoty”. Nie występują w nim rymy (jest to tzw. „wiersz biały”), nie ma również ścisłych regulacji dotyczących systemu wersyfikacyjnego (wiersz wolny, nieregularny). Składnia także wolna jest od zawiłości – wers stanowi wyraźną cząstkę składniową (często 1 wers równoważny jest z 1 zdaniem).
Podsumowując dotychczasowe rozważania, pragnę zauważyć, że dzieło polskiej noblistki – Wisławy Szymborskiej – jest udaną literacką próbą wyrażenia przemyśleń dotyczących ludzkiej egzystencji. „Życie na poczekaniu” doskonale wpisuje się w topos „teatru świata”, i, mimo że w znacznym stopniu powtarza refleksje dawnych mistrzów (np.: Szekspira), wprowadza także pewne innowacje. Niekwestionowaną zaletą utworu jest prosty sposób obrazowania. To dzięki niemu wiersz Szymborskiej jest znacznie bardziej przystępny niż dzieła o podobnej tematyce, pochodzące z wcześniejszych epok literackich.