Rzecz o tym jak to w jednym ze swych wierszy poeta Przyboś się przeliczył

Authors Avatar

[email protected]

CIĘŻENIE

rzecz o tym jak to w jednym ze swych wierszy poeta Przyboś się przeliczył

1.

Szliśmy Karmelicką do Jacka, do domu. To było mniej więcej wtedy, gdy Jacek postanowił dzielić się z nami swoją wiedzą i książkami, z których ma doktorat, i dokładnie wtedy, kiedy my postanowiliśmy z tej okazji skorzystać. Co prawda, Magda utrzymywała, że najważniejsze jest zobaczyć jak wygląda Jacka żona, a Roman nie bardzo się orientował o jaką konkretnie wiedzę i o jakie książki chodzi, jednak sama perspektywa zwiedzenia mieszkania "doktora nauk..." była na tyle pociągająca, że zwartą grupą podążaliśmy w wyznaczonym przez Jacka kierunku, czując się przy tym cokolwiek "enklawistycznie", jakbyśmy za chwilę mieli zostać wtajemniczeni w nie wiadomo jak tajną i elitarną strukturę jakiejś podziemnej organizacji o charakterze filozoficzno-naukowym, i to przez ogromne w naszym mniemaniu "F" i jeszcze większe "N". Jacek natomiast miał zupełnie spokojną minę człowieka z góry zadowolonego z efektu, jaki wywoła niespodzianka, którą nam przygotował, czyli - jak się później miało okazać - kolacja z wybornym toskańskim winem.

Tymczasem jednak, idąc tą coś jakby za długą Karmelicką, mimo całego naszego młodzieńczego podniecenia, czuliśmy się trochę jednak skrępowani i im dłuższą jawiła nam się ulica, tym cięższa w naszym gronie rodziła się atmosfera. Jacek zagadywał nas jak mógł, tyle że żadna rozmowa z nami jakoś się nie kleiła. Co oczywiście krępowało nas jeszcze bardziej. I wtedy Roman postanowił - jak to się mówi - "zapodać" nasz wydawałoby się hermetyczny żart, oparty na Calvinowskiej teorii istnienia Książek, Które Przeczytali Już Wszyscy A Zatem Jest Tak Jakbyś Ty Przeczytał Je Także:

Join now!

 - To może porozmawiamy o Miłoszu?

Zdanie to rozbrajająco symultanicznie zbiegło się z bardzo podobnym zdaniem rzuconym przez lekko już zirytowanego naszą małomównością Jacka:

 - To może porozmawiamy o Przybosiu?

2.

Najpierw widzi się nazwisko autora. Samo się widzi, bo jest na wierzchu. A jak nazwisko nieobce, to i na wiersz spoglądać można, jakby się go już czytało. Czyli z uprzedzeniem, co nie znaczy, że negatywnym. A czasem choć nazwisko nieobce, to wiersz jakiś taki świeży. (Zwłaszcza, jeśli wcześniej traktowało się nazwisko w kategoriach Calvinowskich.) Co nie znaczy, że od razu pozytywnie.

Ale po kolei: można widzieć tak, jak poeta ...

This is a preview of the whole essay